Przejdź do głównej zawartości

Odkładactwo pospolite - ósmy z grzechów głównych

Największym wrogiem ludzkości są tak naprawdę jej wady i słabości. A szczególnie lenistwo, zaniechania różnorakie oraz odkładanie spraw na wieczne później. To determinuje naszą przyszłość. Zacofaniu nie są winni Niemcy, Rosjanie czy nawet (zawsze, wszędzie i wszystkiemu!) Żydzi. Nie, nie, nie! Tak się składa, że to my. Sami i osobiście. Wiem, to niemiłe uświadamiać sobie własne grzechy. Ale w końcu kiedyś trzeba zacząć.
     
Z jednej strony mówimy, że co nagle to po diable, zaś pośpiech wskazany bywa przy łapaniu pcheł. Co się odwlecze, to przecież nie uciecze. Czy na pewno? Inna ludowa sentencja mówi, że żelazo kuć należy póki gorące. Poniekąd racja. Zaniedbania, zaniechania i marazm kosztują w perspektywie wolniejszy rozwój i zwiększanie dystansu od lepszych, bogatszych i... mądrzejszych. Którzy dawno już uświadomili sobie, że pewne straty odrabia się bardzo trudno. Albo wcale.
     Odkładanie rzeczy na później oraz w nieskończoność to cechy obecne niemal wszędzie. Odkłada uczenie się na ostatnią chwilę student, nie śpieszy się z podjęciem decyzji urzędnik. Ustawy oczekują w sejmowej zamrażarce na zmiłowanie, zaś na rozporządzenie właściwego ministra czeka się niekiedy i parę lat. To samo z różnymi reformami albo ważnymi inwestycjami. Opublikowana tu przeze mnie lista symboli naszej gorzowskiej niemocy (http://nadwarta.blogspot.com/2013/07/subiektywna-lista-symboli-gorzowskiej.html) to też seria nieprzyjemnych przykładów, ile rzeczy można latami i – pozornie – bez konsekwencji OLEWAĆ.
     Otoczenie ma to do siebie, że dziś zmienia się znacznie szybciej niż kiedyś, a reagować na zmiany trzeba z dużym wyprzedzeniem. Przykład systemu emerytalnego jest przykładem nadto wymownym, gdy reforma z 1999 roku została niedokończona po zmianie sił w parlamencie. Samo tylko rozpoczęcie nie gwarantuje więc sukcesu. Rzeczy tak istotne dla przyszłości trzeba konsekwentnie doprowadzać do końca, gdyż takie zaniechania drogo później kosztują. A rozwijającego się kraju na to zwyczajnie nie stać. Gdzie poczucie odpowiedzialności, iż jeśli czegoś nie zrobimy w odpowiednim czasie, to tego nie będziemy mieli i możemy stracić szansę na coś lepszego? Czemu zachowujemy się tak, jakby upływ czasu nas nie dotyczył?!
     Niestety to, co istotne dla tak zwanej „lepszej przyszłości”, spada zbyt często na second place. Albo jeszcze dalej. Jeżeli nie ma w czymś bezpośredniego interesu dla kieszeni lub dla własnej pozycji (na przykład zbliżające się kolejne wybory!), to o działanie często trudno. Ale miesiąc na przygotowanie planu rozwoju transportu publicznego w Gorzowie?! No, tu jestem pod dużym wrażeniem... Tyle że to na razie tylko papier. A papier może przyjąć wszystko, co tylko się na nim zapisze. Zaś od pomysłu do przemysłu droga długa i wyboista.
     Nie przykładamy jednak nadal należytej wagi do tego wiecznego poślizgu w czasie. Jest to karygodna niezdolność przewidywania skutków własnych poczynań i zaniechań. Zapewne w przyszłym roku zacznie się raptowne dbanie o różne rzeczy, szczególnie te nośne społecznie. Ale jest też sporo rzeczy istotnych, a niekoniecznie atrakcyjnych medialnie. Ich również dotyczy ów czynnik mijającego bezpowrotnie czasu. Często zresztą odczuwamy, że za wszystkie te zaniechania rodzaj pokuty został nam wyznaczony i już trwa.
     A co zaś tyczy się odkładactwa, to chciałbym przyznać się bez bicia, że i czytany teraz tekst miał powstać znacznie, znacznie wcześniej... Ale, ale – kto z czytających jest bez grzechu, niech rzuca pierwszy...

GRZEGORZ MUSIAŁOWICZ
Przewodniczący
Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju Zawarcia

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...