Przejdź do głównej zawartości

Konferencja prasowa lekarstwem na wszystko

Politycy cierpią na brak pomysłowości oraz umiejętności komunikowania się z mediami. Właściwie chodzi o jedno: powiedzieć cokolwiek, błysnąć, pokazać buzię i liczyć na to, że ktoś ją zapamięta. Problem polega na tym, że sami dobrej informacji stworzyć nie potrafią, a do biur prasowych trafiają ci, którzy nigdy się tym nie zajmowali lub byli słabymi dziennikarzami…

Dziennikarze chcą dobrze i jak najlepiej - ale mimo wszystko dają się wpuszczać
w tą nieszczęsną spiralę głupich eventów i konferencji prasowych...
Trudno nie zgodzić się z tezą postawioną przez red. Jana Delijewskiego z portalu echogorzowa.pl, który „Gorzowscy politycy i urzędnicy oraz organizatorzy różnych zdarzeń mają gorzowskich dziennikarzy za nic. Traktują ich jak przedłużenie mikrofonów, statywów do kamer, długopisów, dyktafonów i aparatów fotograficznych” – napisał właściciel portalu i wieloletni dziennikarz, którego musi mierzić sytuacja w której reporterzy wyzbyli się własnych poglądów, a poddali temu co opowiedzą „gadające głowy”. Wieloletni dziennikarz wielu redakcji idzie dalej i stawia sprawę wprost:  „A ci, nie dosyć, że dają się tak traktować, to w dużej mierze chcą być w ten sposób traktowani i zachowują się tak, jakby z siebie i od siebie  nie mieli nic do przekazania. I niczego nie dociekają”. Nic dodać, nic ująć – czysta prawda. Medialna gorączka, a przynajmniej chęć „drukowania informacji” ogarnęła także instytucje państwowe. Oto rzecznik wojewody Paweł Siminiak ogłasza na stronach LUW-u rzecz niesłychaną i zapewne oczekiwaną: „W województwie lubuskim nie zanotowano fałszywych alarmów bombowych, które miały miejsce na terenie Polski”. Następnie dodaje, że Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego nie odnotowało, aby jakakolwiek instytucja otrzymała informację o podobnych sytuacjach. Innymi słowy – nie ma informacji, to trzeba napisać, że jej nie ma i zrobić z tego urzędowy news. Na tej zasadzie możemy oczekiwać, ze jutro tuba propagandowa wojewody ogłosi: „W Gorzowie nikt nie zmarł w szpitalu z powodu zbyt dużej kolejki” – jak miało to miejsce we wtorek w Warszawie, „W regionie nie ma grup deklarujących sentyment do Hitlera” – bo inaczej jest we Wrocławiu o czym donosi „Gazeta Wyborcza”; „Wojewoda kupuje sobie garnitury za własne pieniądze” – by czasem nie pomyśleć, że skoro premier Donald Tusk kupuje za partyjne, to także wojewoda Jerzy Ostrouch. Ma rację red. Delijewski - można zwariować…

Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s...

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Co łączy kapitana Schettino z prezesem Bednarkiem?

Francesco Schettino , to kapitan włoskiego wycieczkowca Costa Concordia. Zasłynął tym, że tuż po uderzeniu przez statek w podmorskie skały, zamiast czynnie uczestniczyć w akcji ratowniczej, postanowił go opuścić jako jeden z pierwszych. Choć nie to było jego największą przewiną, ta właśnie sytuacja sprawiła, że w powszechnej opinii określany jest mianem antybohatera. Nie mnie jednego razi postawa prezesa publicznego Radia Zachód, Piotra Bednarka . Choć nie ciążą na nim żadne zarzuty o charakterze prawnym, jak to miało miejsce w przypadku kapitana Schetino, głosy z wewnątrz spółki pozwalają doszukiwać się analogii. Tak Schetino, jak też Bednarek, nie zdali egzaminu w decydującym momencie. Potwierdza się reguła, że wielkość osoby, jego kwalifikacje i umiejętności, a także predyspozycje do zajmowania określonych stanowisk, weryfikowane są w chwilach próby. Można przez całe życie ślizgać się i wykonywać gesty, które sprawiają, że jest się lubianym. Można też robić odwrotnie, wiecznie sta...