Bardzo łatwo obrócić próbę zainicjowania regionalnej dyskusji w absurd,
ale jeszcze dziwniejsze, że zaangażowały się w to niewłaściwe osoby. Inną
kwestią jest to, że lubuska polityka nie boryka się z inflacją dyskusji o
państwie i jego ustroju, ale znacznymi deficytami w tym zakresie. Senator
powiedział, dziennikarze podkręcili, a jeszcze inni nie zrozumieli lub obrócili
wszystko w żart…
To zresztą jedna z książkowych metod
manipulacji: nie wiesz co powiedzieć lub jest to dla ciebie niewygodne – to werbalnie
doprowadź sprawę do absurdu. Tak też uczyniono z przemyśleniami
zielonogórskiego senatora Roberta
Dowhana. „Ostatnio media sporo
donoszą o działaniach wojewody. Kwiaty tu, kwiaty tam, odwiedziny, odznaczenia,
wstęgi przecinane przy każdej okazji. Patrzę z niedowierzaniem, że również
donosy do prokuratury stają się codziennością” – napisał senator w jednym
ze swoich blogów, co też powtórzył dzisiaj w Radiu Zachód: „Czy taki urząd i w takiej formie jest
potrzebny i czemu ma służyć wcielanie się w rolę innych lub <pogodynkę>?(…).
Rozmawiamy o oszczędnościach(…), ale przychodzi refleksja czy wszystkie urzędy
są potrzebne. Lubuski Urząd Wojewódzki zatrudnia ponad trzysta osób i to jest
jeden z wielu takich urzędów, który zajmuje się rzeczami dla mnie nie do końca
zrozumiałymi. Gdyby był jeden urząd centralny, to nie byłoby to złe. Warto o
tym rozmawiać i szukać rozwiązań” – mówił senator Dowhan, mając zapewne na
myśli okres ostatnich kilkunastu miesięcy, gdy dwa ośrodki: Urząd Marszałkowski
– w Zielonej Górze i Lubuski Urząd Wojewódzki – w Gorzowie, wzajemnie
konkurowały na ilość konferencji, sympozjów, seminariów, oświadczeń oraz nikomu
niepotrzebnych – ale ważnych propagandowo – konwentykli. „Uderz stół, a nożyce się odezwą” – mówi stare przysłowie, a na jego
antycypację nie trzeba było czekać długo. Kilkanaście minut po senatorze
Dowhanie głos zabrał ekswojewoda i wiceminister Marcin Jabłoński. „Słyszał
pan, że senator PO Robert Dowhan odwołał urząd wojewody jako niepotrzebny” –
zagaił dziennikarz. „Tak, słyszałem(…).To
trochę tak, gdybym powiedział, że MSW pracuje obecnie nad propozycją, by
zakazać jazdy w lewą stronę na torze żużlowym, a być może nakazać jeździć w
prawo” – perorował były wojewoda, który zaproponował senatorowi spotkanie z
wojewodą Jerzym Ostrouchem, by ten
opowiedział mu o swojej pracy, a jednocześnie zignorował fakt, że dyskusja o roli
marszałków i wojewodów trwa w Polsce od 1999 roku i nie jest niczym nowym. W
tym kontekście za faux pas uznać należy
wypowiedź wójta Deszczna Jacka
Wójcickiego, który zachował się niczym wół, który nie pamięta czasów, gdy
był cielęciem. „To jest raczej żart, a nie poważne stwierdzenie, bo nie przypuszczam,
aby ktokolwiek mógł o tym mówić
poważnie” – stwierdził bezkrytyczny względem siebie samorządowiec, który w
podobnej sytuacji znalazł się dwa lata temu. „Jeśli tak ma wyglądać tworzenie planu zagospodarowania przestrzennego
naszego województwa na najbliższe lata, to myślę iż lepiej przyłączyć się do
Brandenburgii” – mówił w 2011 roku na publicznym spotkaniu J. Wójcicki, co
spotkało się nawet z reakcją radnego SLD Kazimierza Pańtaka, który zawiadomił w
tej sprawie prokuraturę. Sam senator – w rozmowie z Nad Wartą niczego nie
żałuje i sprawę stawia jasno: „To była
próba wywołania dyskusji, a nie przytyk personalny do jednej czy drugiej osoby,
bo problem jest i nie można ukrywać iż nikt go nie widzi. Mamy dublujące się
urzędy i sytuacje, które z tego właśnie powodu wyglądają śmiesznie. Rewolucji
nie zrobię, ale warto dyskutować i rozmawiać głośno. Zresztą zamierzam o tym w
sobotę napomknąć publicznie premierowi, a jeśli się nie uda, to wystąpię ze
stosowną inicjatywą senatorską”. Jak poinformował, to nie był żaden atak
lub próba negowania czyjejkolwiek pozycji – szczególnie roli Gorzowa jako
miasta wojewódzkiego - a dowodem tego jest fakt, że kilka godzin po wywiadzie
rozmawiał na ten temat również z wiceministrem Jabłońskim. Inna sprawa, że słowa sen. Dowhana dotyczą okresu wojewodowania Jabłońskiego, a nie Ostroucha ...