Przejdź do głównej zawartości

Mobbing i drugi obieg informacji u wojewody

Praca z politykami i dla polityków, to nie zawsze „miód i rarytasy”, a najczęściej odwrotność tego o czym politycy opowiadają w środkach masowego przekazu. Dystynkcja, ogłada oraz wysoka kultura osobista widoczna w telewizji - nie zawsze idzie w parze z tym, jak politycy odnoszą się do swoich współpracowników w codziennych relacjach. Po co w LUW istniał drugi obieg informacji, którego za wojewody Jerzego Ostroucha już nie ma…

Żadna firma odpowiedzialnie zarządzająca bezpieczeństwem
nie pozwoliłaby na obieg służbowych informacji poza oficjal-
nym systemem. Tymczasem wojewoda uczynił z takiego obiegu
standard, a niektórzy używali go nawet do dyscyplinarnych
zwolnień. Jutro w Sądzie Rejonowym proces o mobbing, a w ro-
li pozwanego Lubuski Urząd Wojewódzki...
Przekonało się o tym bardzo wielu asystentów, doradców i zwykłych urzędników, którzy na co dzień mają kontakt z tym, których pozostali urzędnicy znają tylko z mediów lub sporadycznie spotkają na urzędowym korytarzu. Jedną z nich jest Beata Gajek-Fituch, która jeszcze rok temu pełniła w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim funkcję kierownika Oddziału Prasowego i odpowiadała za kilka strategicznych programów. Jej praca była wysoko ceniona przez dziennikarzy, ale także wojewodę Marcina Jabłońskiego, który m.in. za projekt realizowany i koordynowany przez B. Gajek-Fituch pt. Aplikacja Moblina „Bezpieczne Lubuskie” został wysoko oceniony przez ministra Michała Boniego. „Nie mogę o niczym szczegółowo mówić, co będzie przedmiotem procesu. Wszyscy zainteresowani, a ale przecież także dziennikarze, doskonale wiedzą jak było” – mówi NW Gajek-Fituch, która w LUW pracowała od 2010 roku. „Robiono wokół niej dziwną atmosferę i dało się wyczuć, że świadomie jest dyskryminowana, a wszystko po to, by móc na jej miejsce zatrudnić kogoś innego. Rozmawiałem z nią jako dziennikarz wiele razy i dało się wyczuć, że jest zaszczuta” – mówi były już dziennikarz jednej z redakcji. Fakty są takie, że próbowano ją zwolnić z pracy, ale urzędniczka nie wytrzymała psychicznie i została przez lekarza skierowana na zwolnienie lekarskie. Wtedy do akcji wkroczył dyrektor generalny LUW Wojciech Woropaj – dzisiaj wicedyrektor w MSW, gdzie wiceministrem jest M. Jabłoński - i poinformował ją z absolutnie dziwnego e-maila gmail.com, że zamierza rozwiązać z nią umowę o pracę w trybie dyscyplinarnym. „W związku z opuszczeniem stanowiska pracy bez zgody przełożonego wnioskuję o rozwiązanie z Panią umowy o pracę w trybie dyscyplinarnym” – napisał dyrektor Woropaj, co dziwne, ze skrzynki pocztowej, która nie ma nic wspólnego z administracją i nijak się ma do bezpieczeństwa obiegu informacji, czym teraz ma się zajmować w MSW. „Wojewoda kazał niektórym urzędnikom pozakładać skrzynki na gmail.com i większość informacji miała taki, a nie oficjalny obieg. Krytyczne uwagi na temat pracy wojewoda Jabłoński wysyłał tylko na tą, a nie inną skrzynkę” – mówi NW anonimowo urzędnik LUW. „Czy w urzędzie funkcjonuje jakiś drugi obieg informacji z innych niż służbowe skrzynek ?” – takie pytanie zostało skierowane do Kierownik Oddziału Prasowego LUW Marty Liberkowskiej, bo w żadnej prywatnej firmie lub korporacji nie byłoby to możliwe, a jednak w LUW tak było. „Nie, nie ma takich skrzynek i nikt nie prowadzi korespondencji służbowej poza oficjalnymi skrzynkami, chyba iż sam się na to zdecydował, ale to raczej niemożliwe” – odpowiedziała Liberkowska. Fakty są jednak inne i nie jest tajemnicą, że wojewoda Jabłoński, dyrektor Woropaj i wielu innych urzędników omijało oficjalny i bezpieczny obieg informacji. Dlaczego ? Na to pytanie powinni odpowiedzieć sobie ci, którzy taki dziki system w LUW wprowadzili, bo w standardach korporacyjnych byłby on nie do pomyślenia. Ważniejsze jest jednak co innego: był mobbing czy go nie było ? Sprawa o odszkodowanie z powództwa byłej urzędniczki wojewody M. Jabłońskiego ma wiele wątków, a  kolejny jej etap już jutro o godz. 10.30 w Sądzie Rejonowym, gdzie zeznawać będzie najprawdopodobniej dyr. Woropaj. Na dzisiaj urzędniczka stanęła oko w oko z prawniczą potęgą administracji państwowej, która - jak wiadomo - zawsze wie lepiej. Jak to możliwe, że wojewoda Jabłoński karał za błąd ortograficzny na stronie internetowej, a sam inicjował i tolerował skandaliczny system obiegu informacji urzędowych ?

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...